Stare kamienice (np. Le Bateau-Lavoir- siedziba ekipy Picassa), kręte wybrukowane uliczki, kamienne wąskie schody, restauracje, music-hall'e, bistra, teatry, kabarety ( np. "Lapin Agile" -pol. "zwinny króliczek" - ukochany przez Apollinaire'a, Modiglianiego, Utrilla, Jacoba i Picassa.
Tam powstawały najbardziej spontaniczne szkice, artystyczne dyskusje, bitki i awantury.
Tam rodziły się genialne pomysły i dzieła cyganerii- wybacza się to, że często po prostu za sprawą przelewanych litrami absyntu i brandy oraz jedzonego kilogramami haszyszu ;-)
Nie zabrakło tam również naszego Fryderyka Chopina, Vincenta van Gogha, Derain'a, Degas'a, mojego ukochanego Toulouse-Lutreca oraz masy innych maestro.
Tak. Moja i pewnie Wasza też -kochana Amelia.

Mimo mojego wyczulenia zapachowego, nie umiem przenieść Was w "ulotne królestwo zapachu", mimo, że dokładnie wyobraziłam sobie, czym pachnie Montmartre.
Za to mogę Wam pokazać, jak wyobrażam sobie muzykę Montmartre:
Jann Tiersen- J'y suis jamais all.
Dowiedziałam się między innymi, że:
- Kawa s(ch)łodzona za pomocą pepsi nie smakuje najlepiej, za to taka, która stoi cały dzień na parapecie smakuje wyśmienicie.
- Masło maślane i gorący wrzątek to pleonazmy.
- Herbata miętowa z cytryną jest pyszna.
- Klimat paranoiczno-surrealistyczny przeraża mnie jak mało co (mowa o filmie "Mechaniczna pomarańcza")
- Jeśli coś pochodzi z Kapitolu, to jest kapitolińskie, nie inaczej.
PS. Moje wymarzone haremy w kwiatki już się szyją! ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Albo mi się wydaję, albo ta opcja ma problemy z byciem sprawną.