sobota, 14 listopada 2009

Musi być uchwytnie i dotykalnie.

Metoda kojarząca mi się z programami komputerowymi do projektowania wnętrz itp. (tych często dołączanych do gazet) została w sprytny sposób wykorzystana do całkiem ciekawego projektu "wirtualnych wystaw". Wchodzisz na stronę internetową i już przenosisz się z świata jednego artysty w świat następnego, a to wszystko bez wyjścia z domu. Przykłady takich wystaw znajdziecie na stronie Muzeum Narodowego w Krakowie. Wasz komputer musi jedynie być sprawny i podłączony do szerokopasmowego Internetu. (z moim bywa różnie, a Internet do niego podłączony bynajmniej nie jest szerokopasmowy, więc moje wirtualne wycieczki są znacznie ograniczone) Zrobiłam screeny ze strony Muzeum i wygląda to wszystko mniej więcej tak:


Fragment wystawy Zofii Stryjeńskiej.

Fragment wystawy "Teatr Ogromny"

Fragmenty wystawy "American Dream"

Niby to wszystko takie szybkie, łatwe i przyjemne, ale moim zdaniem jest to raczej "quasiprzyjemność". Ja tam wolę wejść, kupić bilet, wziąć folder i trzymać go z przejęciem w ręce. Poczuć zapach budynku, atmosferę, przestrzeń ekspozycyjną i ból nóg. Mogę podchodzić z moim notesem i spisywać ciekawostki z tablic zapisanych maczkiem. To wszystko składa się według mnie na prawdziwe zwiedzanie. Tak już mam.

A teraz kompletny listopadowy miszmasz:
Oglądałam dzisiaj film "Muza i meduza" o pewnym młodym nieudaczniku, który odwiedził akurat swojego starego znajomego ze szkoły średniej. Ten zapytał go:
- No i stary co porabiasz?
- Właśnie skończyłem studia, historię sztuki.
- Czyli jesteś bezrobotny?
- Hmm...tak.

Rymy z internetowej witryny.

Na jesienno-zimowe wieczory polecam Wam gorąco TĘ STRONĘ. Jest zabawna i pomysłowa, wysyła do mózgu jakieś pozytywne impulsy, o które w tym chłodnym i ciemnym czasie bywa ciężej. Gratuluję pomysłodawcy! A to cytat ze tej strony:
"Proces tworzenia ma być wesoły, zaś Majkel Andżelo jest raczej goły!"


"Hello Mr Zebra..."
Skoro kolory czysto biały i czysto czarny są jednymi z najrzadziej występujących w przyrodzie, to dlaczego zebra jest mistrzem kamuflażu? Otóż kamufluje się, ale nocą, w dzień jest bardzo widoczna! A tak mnie to nurtowało! A po co jeszcze ma paski? Żeby nie gryzły jej muchy tse-tse, i żeby dzieci mogły po paskach na jej zadku rozpoznać swoją rodzicielkę. No i sprawa rozwiązana.

Rekord świata Domino Day został wczoraj po raz kolejny pobity. Cudnie prawda?
Jednak nie taki całkiem trzynastego ten piątek ;)

Co to dużo mówić. Jest jesień, a życie kwitnie. Powiedzenie, że coś jest "brzydkie jak listopadowa noc" jest dla mnie kompletnie nieuzasadnione.

Serdeczności. Karcia.
PS. To nie jest tak, że tutaj ostatnio powiewa prywatą. Tutaj szaleje istny huragan prywaty. Chyba trzeba coś z tym zrobić.

3 komentarze:

  1. Ta babka z tego bloga kapitalna!!! Prawie jak Ty, ha, masz tu już prywatę i wazelinę!^^
    Prywata nam - czyelnikom nie przeszkadza ani ani:)
    Dobrego tygodnia!

    OdpowiedzUsuń
  2. A my z Kubą i tak Ci powiemy, że tej prywaty jest za mało! ;) Wiesz, jak lubimy 'bardziej osobiste' ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też coś o prywacie: ludzie ją uwielbiają,więc się nie przejmuj! Wszyscy chcą wiedzieć co i jak,kto z kim i dlaczego,bo wszyscy uwielbiają ploteczki-taka prawda moi drodzy, nie ma się co oszukiwać:P A "...Czyli jesteś bezrobotny.." nie sugeruj się ani trochę. Ja tam myślę,że można wiele zdziałać po historii sztuki. A bez niej(gdyby się coś zmieniło) i tak kochaniutka zawojujesz świat:)

    OdpowiedzUsuń

Albo mi się wydaję, albo ta opcja ma problemy z byciem sprawną.