sobota, 26 grudnia 2009

Kultywuję frajdę.

Roger Caillois francuski socjolog, filozof i intelektualista. Ja nazwałam go dość roboczo "spec od frajdy". Otóż owy spec zanalizował to coś, co my nazywamy zabawą. Wyodrębnił jej cechy, ustalił podział. Można się kłócić, że jak można naukowo podchodzić do czegoś, co ma przysłużyć totalnemu chilloutowi. A ja się nie kłócę, bo bardzo mi się to wszystko spodobało.

Cztery podstawowe rodzaje zabaw:
AGON (współzawodnictwo) - należą tu gry i zabawy oparte na wyłonieniu zwycięzcy. Najważniejsze w niej są umiejętności; np. taki Eurobiznes- pamiętacie?
ALEA (los) – Decyduje zrządzenie losu, fart; tutaj jako przykład przychodzi mi na myśl marynarz, papier nożyce kamień i te sprawy.
MIMICRY(naśladowanie) – Liczy się wyobraźnia. Dzieci są w tym mistrzami. Mile wspominam zabawy w dom, sklep w piaskownicy. Przy tej kategorii wielki uśmiech do słynnego kocyka na trawniku, na którym odbywała się zdecydowana większość takich zabaw.
ILINX(oszołomienie)- Dla ludzi, których karmą jest adrenalina. Do tego worka wrzuca się wszystkie rollercoastery, ale też te mniejsze huśtawki i karuzele (jak to pisałam do zabolała mnie głowa na samo wspomnienie, jak kiedyś przywaliła mi rozpędzona karuzela) Tutaj też wpada wszystko co ekstremalne, czyli wiecie, wszelakie maszyny i urządzenia skate-owskie oraz narty, motocykle, quady, spadochrony, paralotnie, rolki itp.

Cechy zabawy to:
-Dobrowolność (kiedy chce i kto chce, nic na siłę)
-Wyodrębnienie (staranne oddzielenie zabawy od normalnego życia)
-Zamknięcie w określonych ramach czasu i przestrzeni (poza tymi ramami czasowymi rozciąga się czas szary, nie nacechowany radosnym napięciem- bardzo mi się podoba to stwierdzenie)
-Zawieranie elementu niepewności (niespodzianki, zaskoczenia. Rany, wyjaśniam, jakby ktoś nie wiedział co to jest element niepewności...)
-Bezproduktywność (powiedziałabym, że to jest bardzo dyskusyjna kwestia i to pod wieloma względami, bo np zabawa moim zdaniem mocno rozwija wyobraźnię, kształtuje charakter)
-Ujęcie normy (reguły i konsekwencje, które de facto dla niektórych nie istnieją, a jeśli istnieją, to nie mają żadnego znaczenia ;))
-Fikcyjność (poczucie odrealnienia)
Źrodło informacji: Wikipedia. Komentarze własne.

"Nic bardziej nie charakteryzuje człowieka, jak rodzaj zabawy, której szuka".

K. Przerwa-Tetmajer
Pierwszy raz będę zbyt do przodu, bo karnawału jeszcze nie ma. Tym razem bez opóźnienia tak dla urozmaicenia:
Życzę Wam, ale też sobie w tym karnawale oddania się w cudowny wir dionizyjskich przyjemności. Jednak mimo wszystko nie propaguję idei bezgranicznego zepsucia . Bo wiecie jak wyglądały prawdziwe bachanalie? Rozpustne orgie, a tego byśmy chyba nie chcieli. Stanęłabym gdzieś pośrodku.

"Moralne potępienie naturalnych instynktów świadczy jedynie o bezradności wobec nich i braku umiejętności pokierowania nimi. Jest oznaką słabości woli mocy i niemożności prawdziwego tworzenia."
"Nietzsche" Z. Kuderowicz

Powyższe dwa zdjęcia przedstawiają kolejno wenecki karnawał i słynny angielski Notting Hill . Źrodło? Klik w obrazek.

W ramach uzupełnienia nastroju zostawiam Was z moim ulubionym fragmentem
Moulin Rouge
- to dopiero impreza.
Do postu użyję jeszcze reprodukcji obrazów mistrza Henriego Toulouse-Lautreca, skoro już wrzuciłam link z Moulin Rouge, to bez niego nie mogłoby się obejść. Więcej można zobaczyć i dowiedzieć się TUTAJ.

Karnawał karnawałem, ale co idzie jeszcze z 2010 rokiem?
Jeszcze kilka dni i sezon osiemnastko-wy mojego rocznika 1992 będzie można uznać za rozpoczęty!

Miałam plan wpisania tutaj listy noworocznych postanowień, ale uznałam, że naraża mnie to na zbytnią kompromitację ;). Jeśli jakieś zrealizuję, będę się chwalić dumna jak paw i będzie mnie to cieszyć, a jeśli nie, to i tak się o tym nie dowiecie. Proste, prawda?

Serdeczności. Karcia.

PS. Dziękuję Wam wszystkim za życzenia. Za te po prostu świąteczne, ale przede wszystkim za te osobiste, które są mocno związane z moim życiem. W wielu przypadkach przypomnieliście mi o tym, co może spadło u mnie na niewłaściwy, drugi trzeci lub enty plan. Nie ma opcji. Koniec roku zawsze zmusza mnie do udoskonalenia i jakiegoś uporządkowania systemu wartości i niech teraz też tak będzie. A jeśli spełni się choć połowa rzeczy, których życzono mi na Nowy Rok, to na pewno będzie on mega niesamowity!

niedziela, 20 grudnia 2009

"Od niedzieli do niedzieli niech trwa ciała z ciałem modlitwa."

Takie życzenia jak w tytule składa Marysia Peszek. Ale zbyt łatwo byłoby cytatami rozwiązać sprawę złożenia Wam wszystkim (szczególnie pannie Markowskiej i panu Skrzypczakowi :)) życzeń. Zrobię to inaczej.

Kochane Umpa Lumpa!
Abyście upiekli pyszne ciasto z wiary, zdrowia i ciepła,
przełożyli je kremową masą ze śmiechu i radości,
i żeby to wszystko było polane polewą niesamowitości.
Na wierzch dodajcie wisienkę zimowego szaleństwa.
A na Nowy Rok ogromnego pudła pełnego inspiracji przewiązanego czerwoną wstążką z kokardą.
Życzy Karcia.


Moja świąteczna kartka na moim mniej świątecznym łóżku..

Ostatnia lekcja przed świętami. Pierwsza strona w zeszycie do historii.

A to ci dopiero sztuka.
Natknęłam się na portalu KulturaOnLine na ciekawy artykuł. Otóż 27-letni student Edinburgh College of Art w ramach artystycznego happeningu wybił szybę w jednej z edynburskich galerii jakimś metalowym narzędziem. Ponoć chciał od razu zapłacić za poniesione przez galerię szkody. Jej kierownik natychmiast wniósł sprawę do sądu, bo uznał to za czysty wandalizm, jednak oburzonych jest wielu krytyków i mecenasów sztuki. Przecież to w końcu happening! I kto ma rację? Poczytajcie więcej TUTAJ.

Wiecie czemu na Wigilii nie ma mięsa? Ja już wiem.

"Skoro święta Bożego Narodzenia opierają się na pozytywnych przesłankach, takich jak dobroć, życzliwość i wybaczenie, to należałoby je celebrować pożywieniem, w którego składzie nie ma potraw będących wynikiem poderżnięcia komuś gardła."
Juliet Gellatley.

Czas na zimowy miszmaszszsz:
Dałabym się teraz zabić za spacer po Krupówkach zakończony lądowaniem z czerwonym nosem (jak ten u Rudolfa) w jakiejś karczmie na gorącej czekoladzie lub grzanym winie.

A'propos czekolady, najlepsza byłaby ta od Williego Wonki, bo ostatnio pierwszy raz oglądałam stary już (z 2005 roku) film "Charlie i fabryka czekolady". Coś wspaniałego, cudownego. Nigdy nie dorosnę.


Źródła obrazków? Klik w obrazki.

Aż dziwnie oglądało mi się taką miłą matkę Charliego, którą zagrała harrypotterowska okrutna Bellatrix Lestrange!

W te Święta znowu będę obserwować w Boże Narodzenie ludzi w kościele i zastanawiać się dlaczego śpiewają "Gloria in excelsis Deo" z pogrzebowymi minami. A może będzie inaczej? Nie. Nie będzie (;))

Jeśli szczęśliwym trafem doczekam się dziecka, to zapoluję dla niego na takie buciki.
Najsłodsze Martensy pod słońcem:


Podobno jest w Polsce bocian, który już czwartą zimę nie rusza się z kraju. Ma na imię Wojtek. Panie Wojtku-patrioto, jakbyś miał zamiar dostarczyć mi kiedyś uroczą wrzeszczącą przesyłkę, to poproszę w komplecie z powyższymi butami.

I jeszcze z Monią na 18-ce Sambora. Znalazłam ostatnio.

Moja dusza mruczy. Serdeczności. Karcia.

sobota, 12 grudnia 2009

Młodość. Sangria. Lennon. Hot Art.

"Czasem muszę być zły na młodość, na deszcze, na ciebie, na teatr i na niespełnienie, pozory mądrości i to, czego nie wiem, na każde twoje milczenie."
I chyba tak to trzeba sobie to wszystko tłumaczyć. Nie dosłownie, bo ja akurat nie zwracam się tutaj do nikogo. Chodzi tylko o wyrażenie tej złości. Ze wskazaniem na młodość, deszcze, niespełnienie, pozory mądrości i to, czego nie wiem. Już dobrze.

Władysław Ślewiński- "Czesząca się"

Ostatnio nałogowo korzystam z Facebooka i jego aplikacji. Jedna z nich to "Twój napój na dzisiaj". Wylosowałam Sangrię. Oczywiście jeden wielki uśmiech do siebie, bo czytałam kiedyś, że to jeden z najbardziej znanych katalońskich drinków. Jeśli przeglądaliście moje wcześniejsze posty to pewnie widzieliście wariacje na temat Barcelony. Nie myśląc długo, plan "napój na dziś" postanowiłam zrealizować. Sangria, co prawda nie według Nigelli, ale za to w wersji Pascala Brodnickiego. Przepis na Sangrię, czyli środek lata na początku zimy (;)), pochodzi z TEJ strony.'

Składniki:
1 pomarańcza pokrojona w talarki
1 limonka pokrojona w talarki
1 gruszka pokrojona w kostkę
1 butelka słodkiego czerwonego wina
250 ml wody gazowanej
125 ml soku z pomarańczy
125 ml soku z mandarynek
50 - 250 ml soku z cytryny
200 ml koniaku
Que aproveche!

"Siema-cie kocie?"- a tak witam się z kotem.
Samczyk czarny z białymi skarpetkami i krawatem. Pojawił się u nas 8 grudnia, w rocznicę śmierci Johna Lennona. Nie kto inny, jak Lennon we własnej jakże kociej osobie. Nie, wcale nie uważam tego za zbezczeszczenie. Nowe sytuacje tworzą nowe przyzwyczajenia. Przed włączeniem zmywarki upewniam się trzy razy, czy na pewno nie ma go w środku. Nowe zwierzę w domu? "Spraw, aby miało pewność, że nie nazywa się "wypier...laj". ;) Zwykle nie zadziera tak nosa.


Dzisiaj czytam mitologię grecką. Gdyby nie to, to po prostu mogłabym śmiało powiedzieć, że sobie bimbam i nie robię nic. I jest mi z tym dobrze.

Polecam Wam program, który wyświetlają na Discovery Investigation w weekendy o 15:10. "Hot Art", czyli oszustwa w świecie sztuki. Za każdym razem, gdy to oglądam, aż śmieję się do siebie z niedowierzania. Złodzieje bez problemu kradną ze zbiorów prywatnych i muzeów, co tylko chcą. Choćby przypadek, kiedy ekipa remontowa zostawia drabinę opartą o budynek muzeum Van Gogha- po niej wspinają się złodzieje i sobie po prostu kradną. Czy też historia zniknięcia "Giocondy" znanej jako "Mona Lisa" z paryskiego Luwru w 1911 roku. Obraz spędził dwa lata pod łóżkiem biednego emigranta. Złodzieje namalowali sześć kopii obrazu, chcieli je drogo sprzedać, więc dla wiarygodności musieli ukraść oryginał, żeby falsyfikaty rozeszły się jak świeże bułeczki.

Źródło obrazka TUTAJ

Panie Boże, naucz mnie olewać, co trzeba. Albo przyślij kogoś, kto mnie nauczy, jeśli masz akurat za dużo na głowie.

Serdeczności. Karcia.

piątek, 4 grudnia 2009

Marie, awarie, komeryjne sprawy i wystawy.

Dlaczego dopiero teraz dotarły do mnie płyty Marii Peszek? Lepiej późno, niż później lub wcale, bo to chyba najbardziej urzekający bezwstyd z jakim się spotkałam.
"Pieprzoty to coś pomiędzy pieprzeniem, a pieszczeniem."

Maria Peszek
Aż mi wstyd. Wstyd? Niech no ja tylko dopiszę Marię do zjawisk, które zagościły w moich zmysłach z opóźnieniem i niech no ja nie mam do siebie o to pretensji. I dlaczego czuję się źle, kiedy piszę o czymś, co było znane już od dawna? Nie wiem. Przecież to są moje brokuły, a nie "gossip column" z najświeższymi plotkami. Bardzo lubię ten swój własny wirtualny fragmencik przestrzeni, więc mogę mu nadać zupełnie osobliwego charakteru, prawda? I nie znoszę słów "jestestwo" i "egzystencja". Więcej grzechów nie pamiętam.

Co do staroci ostatnio nawet słucham piosenek Kai i Gorana Bregovica.

Albo pamiętam jeszcze jeden grzech. Skoro zwykle ze wszystkim się spóźniam, to tym w jednym temacie zrobię bezkarnie falstart. W tym roku mam zamiar bez reszty oddać się zimowo-świątecznej komercji. Naprawdę lubię ciężarówki Coca-Coli, jeszcze bardziej po natknięciu się w zeszłym roku na prawdziwy konwój takowych w Krakowie. Wczoraj grupowo z klasą poczyniliśmy kolejny krok w kierunku komercjalizacji świąt, mówię o szturmie na seans "Opowieść wigilijna 3D", który ilościowo zdeklasował "Rewers".

Ebenezer Scrooge

Dołóżmy do tego jeszcze leniwe jesienno-zimowe popołudnia, kiedy wcina się pomarańczę oglądając kulinarne wyczyny Nigelli Lawson w serii programów "Nigella świątecznie"(świąteczne szynki, lukrowane pierniki, tony bakalii, które polubiłam dopiero po 17 latach życia.

Angielska bogini kuchni:
Nigella Lawson

Odwiedziliśmy wystawę Goi. Podobało nam się. Były ryciny- "Gdy rozum śpi budzą się demony" z cyklu Kaprysy wzbudziła największe emocje, co w gruncie rzeczy jest oczywiste. Za każdym razem, gdy widzę w oryginale coś, co tyle razy widziało się na zdjęciach, uczucie jest niezwykłe. Był jeden obraz olejny (niestety nie "Rozstrzelanie powstańców...", ale o podobnej tematyce). Dzisiaj nie będzie więcej o Goi.

Tutaj Karcia rozradowana portretami Witkacego.



"Dobrze jest, psiakrew, a kto powie, że nie, to go w mordę!"

(z "Pożegnania jesieni")
Stanisław Ignacy Witkiewicz

Przez awarię komputera przepadł cały mój folder ze zdjęciami, notatkami, linkami i cytatami do bloga (w sumie dziwne, gdyby przepadła połowa folderu;)) . O dziwo! Wcale nie rozpaczałam. Wszystko jest odnawialne, a sporą część mojego "wyszperanego dorobku" mam w swoich notatnikach. Dziś jak nigdy doceniam papier i atrament.

Serdeczności. Karcia.