piątek, 4 grudnia 2009

Marie, awarie, komeryjne sprawy i wystawy.

Dlaczego dopiero teraz dotarły do mnie płyty Marii Peszek? Lepiej późno, niż później lub wcale, bo to chyba najbardziej urzekający bezwstyd z jakim się spotkałam.
"Pieprzoty to coś pomiędzy pieprzeniem, a pieszczeniem."

Maria Peszek
Aż mi wstyd. Wstyd? Niech no ja tylko dopiszę Marię do zjawisk, które zagościły w moich zmysłach z opóźnieniem i niech no ja nie mam do siebie o to pretensji. I dlaczego czuję się źle, kiedy piszę o czymś, co było znane już od dawna? Nie wiem. Przecież to są moje brokuły, a nie "gossip column" z najświeższymi plotkami. Bardzo lubię ten swój własny wirtualny fragmencik przestrzeni, więc mogę mu nadać zupełnie osobliwego charakteru, prawda? I nie znoszę słów "jestestwo" i "egzystencja". Więcej grzechów nie pamiętam.

Co do staroci ostatnio nawet słucham piosenek Kai i Gorana Bregovica.

Albo pamiętam jeszcze jeden grzech. Skoro zwykle ze wszystkim się spóźniam, to tym w jednym temacie zrobię bezkarnie falstart. W tym roku mam zamiar bez reszty oddać się zimowo-świątecznej komercji. Naprawdę lubię ciężarówki Coca-Coli, jeszcze bardziej po natknięciu się w zeszłym roku na prawdziwy konwój takowych w Krakowie. Wczoraj grupowo z klasą poczyniliśmy kolejny krok w kierunku komercjalizacji świąt, mówię o szturmie na seans "Opowieść wigilijna 3D", który ilościowo zdeklasował "Rewers".

Ebenezer Scrooge

Dołóżmy do tego jeszcze leniwe jesienno-zimowe popołudnia, kiedy wcina się pomarańczę oglądając kulinarne wyczyny Nigelli Lawson w serii programów "Nigella świątecznie"(świąteczne szynki, lukrowane pierniki, tony bakalii, które polubiłam dopiero po 17 latach życia.

Angielska bogini kuchni:
Nigella Lawson

Odwiedziliśmy wystawę Goi. Podobało nam się. Były ryciny- "Gdy rozum śpi budzą się demony" z cyklu Kaprysy wzbudziła największe emocje, co w gruncie rzeczy jest oczywiste. Za każdym razem, gdy widzę w oryginale coś, co tyle razy widziało się na zdjęciach, uczucie jest niezwykłe. Był jeden obraz olejny (niestety nie "Rozstrzelanie powstańców...", ale o podobnej tematyce). Dzisiaj nie będzie więcej o Goi.

Tutaj Karcia rozradowana portretami Witkacego.



"Dobrze jest, psiakrew, a kto powie, że nie, to go w mordę!"

(z "Pożegnania jesieni")
Stanisław Ignacy Witkiewicz

Przez awarię komputera przepadł cały mój folder ze zdjęciami, notatkami, linkami i cytatami do bloga (w sumie dziwne, gdyby przepadła połowa folderu;)) . O dziwo! Wcale nie rozpaczałam. Wszystko jest odnawialne, a sporą część mojego "wyszperanego dorobku" mam w swoich notatnikach. Dziś jak nigdy doceniam papier i atrament.

Serdeczności. Karcia.

4 komentarze:

  1. Ale i tak najlepszym obrazem był "Marsz żałobny Chopina" Władysława Podkowińskiego ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, tak, pamiętam, że nie znosisz słowa 'jestestwo', ale o 'egzystencji' to bym nie pomyślała! ;D I szczerze gratuluję odkrycia Marii, bo genialna niewątpliwie jest.
    Miłej christmasowej komercjalizacji, Karciu, chociaż ona zawsze jest miła. Zawsze mnie opanuje, choćbym nie wiem jak nie chciała. :)
    Całusy, bo już nie zarażam chyba :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak zwykle kwintesencja Karcinych rozmaitości.
    Widze, ze wycieczka do Krakowa bardzo udana. I podobała się opowieść wigilijna? Z drugiej strony rewers mnie niesamowicie ciekawi...

    A ciężarówki coca-coli są urocze! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigella w 100 procentach wprowadza świateczny klimat. Te jej lampki porozwieszane po całej kuchni i glazurowana szynka:P Aż chce sie tego wszystkiego. I nic więcej, tylko z jedzonkiem usiąść sobie w ciemnym pokoju oświetlonym tylko choinką..

    OdpowiedzUsuń

Albo mi się wydaję, albo ta opcja ma problemy z byciem sprawną.