czwartek, 10 września 2009

The Beatles- Remastered.

Beatlesi "pojawili się" w moim życiu trzy lata temu. Kompletnie oszalałam na ich punkcie, chociaż wielu zarzuca im słabą jakość muzyki jeśli chodzi o sprawy techniczne oraz zbyt proste i naiwne teksty w większości zresztą o miłości. Romantyczką raczej (nie zarzekam się, bo nie weim, ale tandety nie znoszę!) nie jestem, a mimo to urzekli mnie właśnie tą naiwnością. Prześlizguję się stale po kompletnie różnych gatunkach muzycznych: od muzyki klasycznej ("Jezioro Łabędzie" Czajkowskiego, albo Symfonie Mozarta) i poezji śpiewanej (Turnau, Katarzyna Groniec) po wszelkie odmiany rocka (tutaj nawet nie silę się na wyliczanie), do popu, reggae, a czasem także rapu- tutaj uśmiech do profesora ;-), ale zawsze wracam do moich angielskich "Żuczków". Mam wszystkie ich albumy, chociaż przyznaję się bez bicia, że żaden nie jest oryginalny. W niektórych sprawach lubię porządek, dlatego chcę albo wszystkie oryginalne płyty, albo żadnej. Kiedyś w końcu trzeba będzie zainwestować te 790,86 zł, żeby skompletować całą dyskografię, tym bardziej, że teraz jest wyjątkowo kusząca, bo...

Wreszcie zakończyła się praca w słynnym studiu przy Abbey Road. Grupa specjalistów wykorzystując wszystkie możliwe, dostępne współcześnie środki, po czterech latach ukończyła cyfrowy remastering wszystkich albumów legendarnych chłopców z Liverpoolu. Starano się, żeby autentyczność i oryginalność nagrań pozostała zachowana, a jednocześnie jakość poprawiona. Wydania są uzupełnione o książeczki z tekstami oraz licznymi zdjęciami archiwalnymi. Słowem: bajerful.

Premiera płyt już...wczoraj, czyli 9.09.2009. ;-)
Więcej można poczytać TUTAJ.
Aha! Ruszyła internetowa stacja RMF Beatlemania. 2009- rok obfity dla fanów. Posłuchać i poczytać możecie TUTAJ.

Serdeczności. Zawsze lekko opóźniona: Karcia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Albo mi się wydaję, albo ta opcja ma problemy z byciem sprawną.