sobota, 7 listopada 2009

"Prowadź swój pług przez kości umarłych"

Jadąc busem relacji Wadowice - Andrychów, czyli najczęściej uczęszczaną przeze mnie trasą, dowiedziałam się, że...
W listopadzie (podobno 25 lub 27) do księgarni trafi nowa książka nie wiem czy Wam znanej Olgi Tokarczuk (TUTAJ jej strona) pt. "Prowadź swój pług przez kości umarłych".

Wiadomość dla mojej klasy:
Czy wiecie, że jej akcja rozgrywa się w Kotlinie Kłodzkiej?
(słodko- gorzka ironia;))

Spodziewam się po tej książce dużo, zwłaszcza po przeczytaniu paru poprzednich (tj. "Dom dzienny. Dom nocny","E.E", "Prawiek i inne czasy", "Gra na wielu bębenkach", "Bieguni", "Anna In w grobowcach świata" - faworyci delikatnie wyszczególnieni ;))

Proza Tokarczuk to swoisty dowód na to, jak niezwykła może być zwyczajność i codzienność. Nikt nie potrafi ujmować nieskandalicznie zwyczajnej rzeczywistości w tak przejmujący sposób, jak robi to Olga Tokarczuk. Największe dreszcze miałam, gdy przeczytałam ten fragment jej książki:

"Boję się nie śmierci w ogóle, ale samego momentu, kiedy już nie będę mogła niczego przesunąć na potem. Ten strach przychodzi zawsze wtedy, gdy jest ciemno, nigdy za dnia, i trwa kilka strasznych chwil, jak atak epileptyczny"
Bywam w takim stanie, ale nie umiałabym tego opisać w taki sposób. Dreszcze miałam chyba dlatego, że wtedy pierwszy raz poczułam coś takiego w trakcie dnia.

"Teraz każde zdanie należy zaczynać od "zawsze". Ale "zawsze" kiedyś się kończy. Czas nie lubi dawać rozciągać się w nieskończoność. Lubi małe kroki, tykanie zegarków, krople, detale."
To było o miłości i nawet nie wiecie, jak bardzo się z tym zgadzam.

Bardzo mnie zaintrygowała teoria przedstawiona w "Dom dzienny. Dom nocny".
"Włos, który rośnie, zbiera myśli człowieka (...) Jeżeli więc chce się o czymś zapomnieć, zmienić, zacząć od początku, trzeba obciąć włosy i zakopać je w ziemi"

Było jeszcze o potępieniu włosów farbowanych. Farbowanie podobno kompletnie deformuje myśli. Stąd moje rude (już niestety wyblakłe) pasemko. Chciałam właśnie celowo zdeformować część swoich myśli, nawet gdyby miały stać się niemożliwe i nieznośne.

Co bardzo dziwne, po czytaniu wyżej wymienionych książek nabrałam ochoty na hodowanie roślin i mam zamiar na wiosnę się za to zabrać. Heh, już zaczynam tworzyć listę noworocznych postanowień.

Piątkowy wieczór zainspirował mnie do powrotu do Rolling Stonesów. Przy ten okazji polecam Wam mocno mocno odwiedzenie strony Young Gallery. Ja nie mogłam dzisiaj z niej wyjść, tak się zakręciłam. Cudowne te zdjęcia. A co to ma wspólnego ze Stonesami? A właśnie to:

Mick Jagger i Keith Richards.
Dzisiaj co chwilę słucham kompletnie najcudniejszej piosenki Stonesów.
"Wild Horses"

A tutaj trzy sceny sceny z gorączki piątkowej nocy:



Moniu, dziękuję za zdjęcia!
Serdeczności. Karcia.
PS. Zauważyliście nowy nagłówek? :>

3 komentarze:

  1. Oj było cudownie. Jednak muzyka i nieznajomość tekstu piosenek potrafią łączyć ludzi. Niestety o Oldze nie mogę się wypowiedzieć,ale na tyle zainteresował mnie post,że chyba skuszę się na którąś z książek(a może nawet na więcej niż jedną). Jeśli chcesz zabrać się za hodowlę roślinek,to może Lawenda,albo Kiwi(podobno może rosnąć w Polsce!). Karolcia ogrodniczka. Tego jeszcze nie było:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zauważyliśmy:)
    Trzymam kciuki, żeby postanowienie dotyczące hodowania roslinek nie skończyło się na hodowli rzeżuchy na Wielkanoc:D
    Do zobaczenia za chwilę:*

    OdpowiedzUsuń
  3. O widzę, że piątkowe karaoke było iście szampańskie ;)
    a jeśli chodzi o czytanie, to wszelakie lektury zostawiam sobie "na zaś", więc kiedy to "zaś" nadejdzie, przyjdę tu i zobaczę co polecasz ;)

    OdpowiedzUsuń

Albo mi się wydaję, albo ta opcja ma problemy z byciem sprawną.