poniedziałek, 15 lutego 2010

Żywioły "sztukotwórcze".

Dzisiaj notka niekreatywna. Po prostu przedstawienie teorii, notabene teorii fundamentalnej w moim rozumieniu tego i owego, właściwie wszystkiego.

W ramach wprowadzenia:
Niemiecki filozof Fryderyk Nietzsche twierdził, że sztukę tworzą dwa żywioły: dionizyjski i apolliński. Idealna sztuka i doskonałe życia to umiejętność odpowiedniego wyważenia tych dwóch pierwiastków. Tylko czy komuś to kiedykolwiek się udało lub uda? To jest trochę jak z alchemią.

Żywioł apolliński:
"... to zdolność tworzenia fikcji, pozoru. Pochodzi ona ze zdolności symbolicznych, czyli ekspresji najgłębszych przeżyć życiowych w formie obrazowej. Symbolizacja pozwala na utworzenie między ludźmi wspólnoty wyobrażeń i doznań. Dodatkowo żywioł apolliński sprzyja indywidualizmowi, stwarza poczucie samodzielności i wytwarza obraz samodzielnego bohatera."


"Apollo i Dafne"
Żywioł dionizyjski:
"Bardziej pierwotny i podstawowy. To impulsy ludzkiej aktywności, odczuwa się je w nastrojach, w upojeniu i wzruszeniu, często w pierwotnej muzyce, nastrojowości i spontaniczności."
"Triumf Bachusa"
"Przeciwstawne i jednocześnie współtworzące.
Dionizyjskie podłoże świata jednostka uświadamia sobie dzięki mocy apollińskiej.
Każde dzieło sztuki jest próbą przezwyciężenia bezsensowności istnienia i afirmacją piękna."

Teoria ta nie odnosi się tylko do sztuki, bo jak widać wyżej mowa o "podłożu świata".

Obecnie tęsknię za żywiołem apollińskim, bo dionizyjskim nasyciłam się w ostatnim czasie dość mocno. Za to wiem, że gdy tylko zajmę się mocniej dziedzinami Apolla, od razu zatęsknię z powrotem za Dionizosem. I tak w kółko. Taka sobie odwieczna walka.

"Kamień milowy"
Na KulturaOnline bardzo ciekawy news. Watykan symbolicznie wybaczył Lennonowi stwierdzenie, że "Beatlesi są sławniejsi od Jezusa". W rankingu (pewnej watykańskiej gazety)dziesięciu najlepszych płyt, które rozruszają każdą edycję włoskiego festiwalu piosenki San Remo, na pierwszym miejscu znalazł się"Revolver" Beatlesów. Czwórka z Liverpoolu nadal króluje, nawet w Watykanie.

Źrodła obrazków? Klik w obrazek.
W pisaniu postu wielce przydatna była książka "Nietzsche" Z. Kuderowicza.

Serdeczności. Karcia.
PS. Zastąp ciągłe mówienie "I will..." na "I'm going to...", a poczujesz w życiu sporą różnicę. Poważnie.

1 komentarz:

  1. Dzięki racuszkom Karci zrozumiałam "will" i "I'm going to..." ;)

    OdpowiedzUsuń

Albo mi się wydaję, albo ta opcja ma problemy z byciem sprawną.